Music

sowiarniahomepageo mnieHTML Map

niedziela, 9 marca 2014

ROZDZIAŁ IX część 3

   Kiedy się przebierałam towarzyszyły mi nieustanne motylki w brzuchu. Ręce tak mi się trzęsły, że miałam trudności z zapięciem kurtki i zawiązaniem butów. Zebrałam włosy w wysokiego kucyka i pobiegłam na boisko szkolne. Otworzyłam szeroko oczy, bo pierwszy raz widziałam je z tak bliska. Cała ziemia była pokryta zieloną trawą. Tyko pod trzema bramkami, z każdej strony leżał piasek. Całe boisko było otoczone trybunami i co jakiś czas wyższymi wieżami. Wdrapałam się na najwyższą z nich i przyglądałam się z fascynacją grze Gryfonów. Wszyscy mieli na sobie sportowe szaty w kolorach złota i czerwieni. W drużynie były trzy dziewczyny: Alicja Spinnet, Katie Bell i Angelina Johnson. Wszystkie były ścigającymi. Harry Potter latał po boisku rozglądając się za czymś. Prawdopodobnie szukał znicza. Bliźniaki mieli w rękach pałki i zręcznie odbijali nimi tłuczek. Został już tylko obrońca, a był nim nie kto inny, jak Ronald Weasley. Trzymał się kurczowo miotły i nie wyglądał na zbyt pewnego siebie. Mimo wszystko, dzielnie bronił bramek przed kaflem. Pogoda nie była zbyt dobra do gry, ale treningi musiały się odbywać ze względu na zbliżający się mecz ze Ślizgonami. Kiedy deszcz zaczął padać wciągnęłam na głowę kaptur, bo pomimo daszku, woda przedostawała się na trybuny i wróciłam do oglądania treningu. Alicja bardzo zręcznie podała kafla Angelinie, a ta rzuciła go do Katie. Gdy zobaczyła tłuczka zbliżającego się w jej stronę krzyknęła coś i natychmiast pojawił się przy niej Fred, który z doskonałą precyzją odbił go w przeciwną stronę. W tym czasie Katie zdążyła dolecieć do bramek i strzelić gola do jednej z trzech bramek pomimo próby obrony Rona. Chłopak zrezygnowany zwiesił głowę i powrócił do środkowej obręczy. Po półgodzinie Harry swoim krzykiem oznajmił, że znicz został złapany. Angelina wylądowała na ziemi i przywołała do siebie resztę drużyny. Zaczęła im coś zawzięcie tłumaczyć machając przy tym rękoma, wskazując raz na jedną, raz na drugą stronę boiska. Nareszcie koniec. Pomyślałam i zaczęłam zbierać się do wyjście kiedy cała drużyna z powrotem wzbiła się w powietrze. Osunęłam się zrezygnowana na ławkę i poszukałam wzrokiem George'a. Deszcz padał coraz mocniej, ale udało mi się go wypatrzeć. Wystawiłam głowę poza daszek, żeby zwiększyć swoją widoczność. Cofnęłam ją szybko, gdy jedna, duża kropla kapnęła mi prosto na nos. Otrząsnęłam się i z powrotem skierowałam wzrok w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą był chłopak. Kiedy go nie zobaczyłam, usłyszałam jakieś krzyki dobiegające z dołu. Dostrzegłam zawodników Gryffindoru i Slytherinu kłócących się ze sobą. Ponownie wystawiłam głowę za trybuny i przyglądałam się z zaciekawieniem dwóm grupom. Ślizgoni zaczęli się z czegoś śmiać, a bliźniaki rzuciły się w stronę Malfoy'a. Natychmiast zbiegłam na dół i stanęłam między nimi.
- Proszę mi natychmiast powiedzieć co się tutaj dzieje! - krzyknęłam stając między nimi i zasłaniając swoim ciałem Malofoy'a przed kolejnym atakiem
- Nikt cię nie prosił o pomoc, Gray! - usłyszałam głos kapitana ich drużyny - Montague'a
- Właśnie, to nie twoja sprawa. - warknął Malfoy popychając mnie tak, że upadłabym na ziemię, gdyby Fred mnie nie złapał.
- Chory jesteś? - zapytał George i niebezpiecznie zbliżył się do Dracona
- Na pewno nie tak bardzo jak ona...
- Co masz na myśli?
- Czyżbyś nie wiedział o chorobie sierocej kochanej Lilusi? - powiedział szyderczym tonem.
To był cios poniżej pasa. Zacisnęłam mocno pięści tak, że paznokcie wbijały mi się w dłonie. Uwolniłam się z objęć Freda. Ślizgoni roześmiali się głośno a Gryfoni patrzyli na niego z pogardą.
- Ty... - szepnął George i już chciał zaatakować szukającego, gdy złapałam go za rękę.
- Nie warto. - powiedziałam cicho i jeszcze raz spojrzałam głęboko w oczy byłego przyjaciela.
- Chodźmy stąd. - zarządziła Angelina i udała się w stronę szatni.
George przytulił mnie i poprowadził ku wyjściu. w oczach miałam łzy. Jak on mógł mnie tak potraktować? Choroba sieroca... Te dwa słowa błądziły nieustannie w moich myślach. Zrobiło mi się strasznie gorąco i ciężko mi było oddychać. Po kolejnych kilku krokach zakręciło mi się w głowie, więc przystanęłam.
- Lily? Coś się stało? - zapytał chłopak wyraźnie zaniepokojony.
- Strasznie tu... dusz... - nie zdążyłam dokończyć, bo zemdlałam.

*   *   *

   - Lily? Lily, do jasnej cholery, co się dzieje?!
George podbiegł do dziewczyny. Sprawdził, czy oddycha. Kiedy sprawdzał puls, okazało się, że jest strasznie rozgrzana. Kiedy wyczuł delikatne pulsowanie na nadgarstku dziewczyny, wziął delikatnie na ręce i chciał ją zanieść do Skrzydła Szpitalnego.
- Stój, co robisz?! Prędzej ją zabijesz! - usłyszał czyiś głos.
Zobaczył biegnącego w jego stronę chłopaka o czarnych włosach i zielonych oczach, a zza jego pleców wystawały... Skrzydła? George stanął jak wryty i patrzył się na zbliżające się coraz bliżej stworzenie.
- Daj mi ją! - wrzasnął chłopak, wyrwał Lily z objęć zdezorientowanego rudzielca i pobiegł z nią w stronę szatni.
Czarodziej otrząsnął się i natychmiast ruszył za nim. Kiedy wpadł do pomieszczenia, usłyszał, że pod prysznicem leje się woda. Wbiegł tam i zobaczył, że tajemniczy obcy siedzi w brodziku z Lily, pozwalając zimnej wodzie obniżyć temperaturę ciała koleżanki. Dziewczyna miała zdjętą kurtę rozpiętą koszulę, która teraz ściśle przylegała do jej ciała.
- Co tak stoisz? Biegnij po kogoś! - nakazał wróż
George rzucił się szybko po pomoc, a gdy wrócił z panią Pomfrey, nieznajomego już nie było.
- Szybko, na co czekasz? Zanieś ją do Skrzydła Szpitalnego, bo ja nie będę jej nosić! - rozkazała pielęgniarka i już po chwili zajęła się pacjentką.


Tak, wiem. Dzisiaj krótka, ale ostatni tydzień powrotu do szkoły poważnie dał się we znaki :) Dziękuję Wam wszystkim za... ponad 3000 wyświetleń i 15 komentarzy pod rozdziałem :D Jestem tak szczęśliwa, że nie potrafię tego nawet wyrazić. Jak widzicie mamy nowy wygląd, który zawdzięczam Taxygal :3 Mamy też funkcję obserwowania, co już kilka osób zauważyło, więc już może nie wszystkich będę musiała informować ;> Jeszcze raz dziękuję. Dajecie mi motywację do dalszego pisania. Kocham Was :3 I następny rozdział za tydzień. Może mi napiszecie czego byście chcieli się w nim dowiedzieć, lub co by się miało wydarzyć? Wybiorę którąś z propozycji, wykorzystam ją w nowej notce i zadedykuję rozdział pomysłodawcy :) Co Wy na to? Czekam na propozycje :>
Do następnego razu ;3