Music

sowiarniahomepageo mnieHTML Map

czwartek, 16 stycznia 2014

ROZDZIAŁ VII

   Dni mijały. Wszystko pięknie się układało. Arthur nie przyszedł na spotkanie w umówione miejsce, ale tłumaczyłam to sobie tym, że pewnie wypadła mu warta czy coś takiego. Lekcje odrabiałam na bieżąco, więc o szkołę nie musiałam się martwić.
   Wracałam właśnie sama z próby chóru szkolnego. Zazwyczaj chodziłam tam z Luną, ale biedaczka się rozchorowała. Podśpiewując sobie cicho nie zauważyłam, że ktoś mnie śledzi. Dopiero na siódmym piętrze, kiedy zwolniłam trochę kroku, poczułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się i z przerażeniem dostrzegłam Crabbe’a i Goyle’a. Patrzyli na mnie, wyglądając jeszcze głupiej niż zawsze (o ile to w ogóle możliwe). Przestraszyłam się nie na żarty, bo było dosyć późno, a ten korytarz nie był zbytnio uczęszczany. Ruszyłam pędem naprzód. Byłam w ślepym zaułku. Wokół nie było żadnych drzwi, tylko puste ściany. Słowem - już po mnie. Przywarłam do ściany w kącie i zobaczyłam, że te goryle są coraz bliżej. Odcięta z jednej strony nimi, z drugiej strony końcem korytarza, czekałam na swój koniec.
- Po co ta cała ucieczka? – usłyszałam głos Goyle’a.
- Czyżby ptaszynka się nas przestraszyła? – zapytał Crabbe i wyciągnął różdżkę.
Sięgnęłam do swojej kieszeni i z przerażeniem stwierdziłam, że zostawiłam ją w pokoju wspólnym. Odwróciłam głowę i zamknęłam oczy.
- Cruccio!
Nie wiedziałam, co się ze mną stało. Na raz przeszyłam przeszywający ból, który rozprzestrzenił się po całym moim ciele. Zaczęłam piszczeć i zwijać się z bólu na podłodze. Nigdy czegoś takiego nie czułam. Jakby nagle tysiące igieł przebiło się przez moje ciało. Najwyraźniej ten widok tylko rozbawił moich wrogów, bo zaczęli się śmiać w niebogłosy. Poczułam łzy spływające mi po policzkach. Jeden z chłopaków podniósł mnie do góry za szyję, tak, że oddychałam z wielkim trudem.
- Nie brakuje ci tu czegoś?- zapytał Crabbe stawiając mnie na podłodze.
- A tak, pamiętam. – rzucił niedbale i uderzył mnie pięścią w twarz. Z mojego gardła wydobył się zduszony krzyk, po czym upadłam na ziemię. Prawie natychmiast zjawił się przy mnie Goyle.
- Może byś się tak nie darła?! Niektórzy już śpią! - krzyknął i kopnął mnie w brzuch.
Poczułam krew napływającą mi do buz. Natychmiast ją wyplułam, dławiąc się przy tym i podparłam się jedną ręką. Goyle już się przymierzał do drugiego kopnięcia, gdy nagle usłyszałam czyjś głos.
- Ej, co tu się dzieje?
- Nie twoja sprawa Weasley! – rzucił Goyle.
- Właśnie, nie wtrącaj się!
Popatrzyłam nieprzytomnie na rudego chłopaka. Nie był to Ron. Pewnie to któryś z jego braci.
- Ratunku… - wyszeptałam i upadłam na podłogę. Wtedy rudzielec mnie dostrzegł, natychmiast wyciągnął różdżkę i wymierzył nią w moich napastników. Zapadła cisza, którą od czasu do czasu przerywał mój płacz.
- Dobra, chodź, Goyle. Kiedy indziej się nią zajmiemy. - powiedział Crabbe i odszedł ze swoim kolegą w kierunku schodów. Mój wybawiciel natychmiast do mnie podbiegł i uklęknął przy mnie.
- Nic ci nie jest? – zapytał z troską i pomógł mi usiąść.
Rozpłakałam się wtedy na dobre, zarzuciłam chłopakowi ręce na szyję i przywarłam do jego torsu. On objął mnie delikatnie i zaczął uspokajać.
- Już wszystko dobrze. Już sobie poszli. Spokojnie.
Nie mam pojęcia jak długo to trwało, ale w końcu się od niego odkleiłam.
- Hej, chyba cię nie znam. Jestem George, a ty?
- Lily. Tak, jestem nowa w tej szkole i coś początki nie są za dobre. - zaśmiałam się cicho.
- Tak, jeszcze pierwszy miesiąc nie minął a ty już masz wrogów. – zażartował George i pomógł mi wstać. Zachwiałam się i chyba bym upadła, gdyby chłopak mnie nie złapał.
-Powoli, powoli. – mówił z uśmiechem. – Może cię zanieść do… Właśnie. W jakim domu jesteś?
- W Slytherinie. – odparłam i zwiesiłam głowę. Wiedziałam, że chłopak jest w Gryffindorze i jeżeli jest podobny do swojego brata, to chyba koniec naszej znajomości. Ale on tylko szerzej się uśmiechnął i powiedział:
- A zatem do lochów. - po czym wziął mnie na barana i z siódmego piętra zaniósł mnie tak aż do lochów. Oparłam głowę na jego ramieniu i uśmiechnęłam się do siebie.
- George… - zaczęłam cicho
- Słucham?
- Dziękuję.- powiedziałam i przytuliłam go.
- No wiesz, ja jestem wręcz stworzony do ratowania panien w opałach. – zaśmiał się chłopak i odwzajemnił uścisk. Kiedy go puściłam, zobaczyłam, że ma bluzę całą w mojej krwi.
- Ojej! Przepraszam cię za to.- powiedziałam wskazując na dużą plamę czerwieni.
- Nic się nie stało. Nie martw się. – rzekł i znowu się uśmiechnął – No to chyba jesteś mi winna spacer?
- Hmmm… No dobrze. Będę na tyle wspaniałomyślna, że pozwolę się zaprosić.
- To może jutro? Jest sobota, nie ma lekcji, a po śniadaniu jest najlepsza pogoda. – zaproponował.
- Zgoda! – krzyknęłam entuzjastycznie. – To co? Dobranoc.
-Dobranoc. Śpij słodko. – odpowiedział i puścił mi oczko. Zaśmiałam się i poczułam jak moją twarz oblewa rumieniec. Odwróciłam się, powiedziałam hasło i wzdychając weszłam do pokoju. Zobaczyłam swoich ślizgońskich przyjaciół, którzy dzisiaj świętowali koniec tygodnia i leżeli wszyscy nieprzytomnie na podłodze. Starając się na nikogo nie nadepnąć weszłam do swojego dormitorium. Odgarnęłam z twarzy włosy pozlepiane krwią. Chwyciłam piżamę i ruszyłam do łazienki. Zdjęłam z siebie zakrwawione i przepocone ciuchy, wypłukałam je starannie w wodzie. Po prysznicu oczyściłam pękniętą wargę i ubrałam się. Kiedy wyszłam z łazienki, zobaczyłam Dracona siedzącego na moim łóżku. Gdy tylko mnie zobaczył, rzucił się w moim kierunku. Myślałam, że chce mnie przytulić i już chciałam zrobić to samo, ale on tylko skrzyżował ręce i popatrzył na mnie z wyższością.
- O co chodzi? Czy coś się stało? – zapytałam niepewnie.
- O co chodzi?! Ty się mnie pytasz, o co chodzi?! – zaczął krzyczeć – Nie udawaj mi tu niewiniątka, ty zdradziecka manipulantko!
- Draco!
- Może mi łaskawie wyjaśnisz, co dzisiaj takiego robiłaś u Weasley’a na rękach?!
- Boże… Jak ty nic nie rozumiesz! - krzyknęłam i rzuciłam się na swoje łóżko.
- No to proszę, wytłumacz mi! – wrzasnął i usiadł naprzeciwko mnie.
-Zapytaj się swoich goryli! Nie mam zamiaru ci się z niczego tłumaczyć! – mówiłam zasłaniając kotary – Dobranoc!
Malfoy chyba zrozumiał, że źle postąpił, bo zauważyłam przez szparę między zasłonami, jak wychodził ze spuszczoną głową. Nie wierzyłam, że właśnie zrobił mi awanturę o coś takiego. Zwłaszcza, że nie jesteśmy razem, czy coś. Kocham tego palanta, ale umie mi podnieść ciśnienie jak nikt. Wtuliłam się w kołdrę i zasnęłam.

* * *
Obudziły mnie delikatne promienie słońca, rozproszone przez taflę jeziora. Popatrzyłam na zegarek. Jeszcze godzina do śniadania. Szybko stanęłam przed szafą. Wybrałam szare rurki i przyduży, gruby, fioletowy sweter. Do tego naszyjnik z pandą (ten od mamy chowałam pod ubraniem) i czarne botki. Włosy przeczesałam parę razy szczotką i poprawiłam przedziałek. Kiedy myłam zęby, usłyszałam głośny łomot dochodzący z pokoju wspólnego.
-Kurwa! – dobiegł mnie głos Blaise’a.
Uśmiechnęłam się do siebie w lustrze i dokończyłam mycie zębów. Warga nadal była zaczerwieniona i opuchnięta, a na moim brzuchu widniał spory siniak. Zaraz przypomniała mi się kłótnia z Malfoyem. Poczułam ogromny smutek. Nie dość, że zostałam pobita z jego powodu to jeszcze ma do mnie pretensje. Może po prostu taki ma charakter? Próbowałam go usprawiedliwić. Ale przecież nie może być tak, że mi się krzywda, a on ma to w dupie, bo jakiś chłopak wziął mnie na barana, żebym się nie męczyła. Całkiem przystojny chłopak. Właśnie! Przecież dzisiaj spotkanie! Na szczęście pogoda dopisywała tego dnia. Nie przeciągając dłużej pobytu w łazience, zbiegłam do Wielkiej Sali. Zajęłam miejsce koło Luny, która zaciekle wydobywała resztkę ketchupu z opakowania. Kiedy zobaczyłam swojego wybawcę, wchodzącego do Wielkiej Sali, kawałek Tosta utknął mi w gardle a w brzuchu poczułam motylki. Chyba nie powinno tak być? Gdy już usiadł wraz z bratem bliźniakiem i jakimś kolegą,, popatrzył w moją stronę i tak jak wczoraj na pożegnanie puścił do mnie oczko. Zarumieniłam się i pomachałam mu delikatnie, po czym szybko wróciłam do swojego tosta. Zbliżał się koniec śniadania. Wstając poczułam, że robi mi się niedobrze. Szybko złapałam Lunę za rękę.
- Lunałka, ja chyba nie dam rady…
Koleżanka pomogła mi wstać i wyprostowała mnie tak, że stałam jak w wojsku.
- Lily Gray! Masz iść na te błonia i na ten spacer i pokazać im wszystkim, kto tu rządzi! Jasne? – zapytała znakomicie udając generała.
- Tak jest! – odpowiedziałam salutując. Chwila powagi i za moment obie nie mogłyśmy przestać się śmiać. Przytuliłyśmy się na pożegnanie. Kiedy wychodziłam z Wielkiej Sali, ktoś mocno złapał mnie za rękę. To był Draco. Patrzył na mnie swoimi niebieskimi oczami.
- Lily, musimy porozmawiać.
- Nie mamy o czym rozmawiać! – powiedziałam wyrywając się z jego uścisku.
- Lily, błagam… Ja przepraszam! – jego słowa i postać tonęły w tłumie uczniów, chcących zjeść śniadanie, aż całkowicie zniknął mi z oczu. Stanęłam jak wryta, nie wiedząc co robić. Wrócić tam, czy zignorować go i iść na spotkanie z Georgem jak gdyby nigdy nic? Stałam tak, aż odpowiedź sama przyszła. Pośród tłumu, ktoś znowu złapał mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę, pilnując, żebym nie upadła. To był George.
- Hej! – powiedziałam i przytuliłam go na powitanie.
- Hej, mała! – odwzajemnił uścisk. – Jak tam? Rany się goją?
-Prawie. Gdyby nie ty prawdopodobnie nie miałyby możliwości.
-Czemu? – zapytał zdziwiony.
-Wiesz… Po moim poprzednim wyjściu ze Skrzydła Szpitalnego, zaczęli mi grozić. Już raz od nich dostałam w twarz. Wczoraj był drugi.
-Co oni do ciebie mają? To aż dziwne…
- No, bo chodzi o to, że są chyba zazdrośni o Malfoya.
-Coraz mniej z tego wszystkiego kapuję.
-Nie dziwię ci się. Sama ledwo sobie z tym radzę. Ostatni miesiąc nie był najlepszy.
Kiedy George zauważył, że robię się smutna, postanowił mnie rozweselić i całkiem nieźle mu to wyszło. Wyciągnął z kieszeni małe, puchate, latające zwierzątko, przypominające czarną kulkę.
- Ma na imię Raven. Teraz jest twoja.
Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem, po czym z piskiem rzuciłam mu się na szyję z taką siłą, że oboje wylądowaliśmy na trawie. Śmiałam się jak nigdy. Raven bezpiecznie wylądowała na mojej dłoni, a ja bezpiecznie włożyłam ją do kieszeni swetra. Wspólnie z Georgem stwierdziliśmy, że skoro już siedzimy, nie ma sensu szukać lepszego miejsca. Usiadłam po turecku i zaczęłam nerwowo skubać trawę. Nie wiedziałam, że chłopak ciągle mi się przygląda.
- Więc… Ron to twój brat? – zaczęłam rozmowę.
- Tak, chociaż w sumie nie przyznaję się do niego.
-Haha! Nie dziwię ci się. – wypaliłam.
- Niestety bywa bardzo wybuchowy. Czyżbyś już się o tym przekonała?
-Taaa… Może troszkę. Gdyby nie Draco to chyba… - urwałam zdanie. Na wspomnienie blondyna znowu ogarnął mnie smutek.
- Coś się stało? – zapytał George po minucie milczenia.
- Nie, nic takiego. Po prostu nic nie układa się tak jak powinno.
- Rozumiem… Hej może jak będziemy w Hogsmade skoczymy razem na kawę, co? – zapytał i trącił mnie w ramię. Zaśmiałam się pod nosem.
- Zgoda. Ja nie wiem jak ty to robisz, że tak skutecznie poprawiasz mi humor. – zaśmiałam się.
-Hah! No cóż, ma się ten talent.
-Haha! Jaki skromny!
- Ja? Oj weź już nie przesadzaj, bo się zarumienię, - powiedział udając nieśmiałego.
-Wiesz? Masz rację! Przesadzam! – odparłam i przewróciłam go na bok, na trawę. Jednak on jakby wyczuwał co chcę zrobić, szybko złapał moje ręce i pociągnął mnie za sobą. Wylądowałam twarzą na jego klatce piersiowej, która trzęsła się pod wpływem śmiechu. Słyszałam bicie jego serca. Leżałam tak i nie zamierzałam nawet w najmniejszym stopniu tego zmieniać. Chłopak objął mnie ramieniem i leżeliśmy tak w ciszy aż zasnęłam. Obudziły mnie czyjeś krzyki. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Rona biegnącego w naszą stronę.
-Ty podła suko! – krzyknął w moją stronę.
-Ron! – zawołał jego brat i posłał mu surowe spojrzenie.
-Wiesz co? Myślałem, że stać cię na więcej niż jakąś ślizgońską wywłokę! Jeszcze ci nie powiedziała?
-Niby czego? – zapytał George patrząc raz na brata, raz na mnie.
-Właśnie, czego? – spytałam zdenerwowana.
-Jak to czego? Tego, że kręcisz z Malfoyem!
Natychmiast podniosłam się z ziemi, wyciągnęłam różdżkę i przyłożyłam ją do gardła Rona.
-Może powiesz mi coś jeszcze na temat mojego życia, bo z tego co widzę, jesteś ogromnym znawcą. – wycedziłam przez zęby.
-Proszę czekam! – wrzasnęłam zniecierpliwiona ciszą.
-Lily… - usłyszałam za sobą spokojny głos George’a i poczułam jego dłoń na moim ramieniu. Opuściłam powoli różdżkę, odwróciłam się na pięcie i przeszłam parę kroków do przodu. Zatrzymałam się i zwróciłam swoją zapłakaną twarz w stronę Rona.
-Dlaczego? – szepnęłam, po czym zasłoniłam twarz dłońmi i pobiegłam w kierunku chatki gajowego.
* * *

Przepraszam Was najmocniej za taki rozstrzał czasowy :c Moja wena postanowiła wyruszyć na wędrówkę po Śródziemiu i nie miała zamiaru wracać aż nie dotarła do Ereboru XD Na szczęście przeczytałam nowy rozdział u Inverno i magicznie wena powróciła i to z ogromną siłą. Tak trochę słabo… 6 komentarzy z czego dwa dlatego, że nie mam spamownika :/ Mam propozycję Następny rozdział (który jest już napisany XD) pojawi się, kiedy pod rozdziałem pojawi się… 10 komentarzy (nie licząc spamu oczywiście XD) z racji tego, że nam miesza jeden chłopak a wkrótce namiesza coś jeszcze, chciałabym znać waszą opinię, którą bardzo sobie cenię :* Dziękuję Wam za to, że jesteście i czekam na Wasze komentarze i krytykę :3 Kocham Was! <3

Wasza Laurel

9 komentarzy :

  1. Uuuu. Jestem ciekawa co dalej. Świetny rozdział. Zaskoczyłaś mnie tym wszystkim. Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Draco zachował się jak idiota (z resztą, Ron też). W przeciwieństwie do Georga. Mam nadzieję, że rozwiniesz ten wątek. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo i jeszcze jeden chłopak startujący do naszej Lily?? Draco, Arthur, George?? Ktoś jeszcze?? To znaczy, że będzie całkiem ciekawie ;) A Crabe i Goyle powinii dostać porządnego Cruciatus. No to napisałam. Ty też piszesz świetnie i cały czas czekam na rozwinięcie wszystkich wątków. Pozdrawiam serdecznie
    ~Olciak ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam ! Wybacz za zastój, ale coś ostatnio kiepsko ze mną...
    O kurde wszyscy chcą Lily ! ;D no no
    Draco -,- yhmmm masakra, pozwól że jego zachowania nie skomentuję -,-

    http://plonace-serca.blogspot.com/ - serdecznie zapraszam na rozdział 1 ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam jak obiecałam. Postacie fajnie dobrane, szczególnie Crabbe i Goyle, jako źli obrońcy Malfoya. Szkoda mi Dracona. Lily za szybko przekonała się do Georga. Duzo się dzieje... oj dużo. Czekam na resztę :)
    Mój komentarz Darka liczy się jako 1000 więc w tym momencie masz wstawić kolejny rozdział, nie mam pojęcia jak, ale w końcu będziesz grubym i brzydkim motylem :^

    OdpowiedzUsuń
  6. Łoł! Co taki krótki? Stać cie na więcej :/

    Nie no xD Strasznie mi sie podobał :* Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  7. O George !! :D Uwielbiam <3
    Tak, tak... Nadrabiam zaległości ;* Lece dalej..

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy mi się wydaje czy tu się robi czworokącik? Pamiętaj, ze co za duzo to nie zdrowo ;)

    OdpowiedzUsuń