Music

sowiarniahomepageo mnieHTML Map

wtorek, 21 stycznia 2014

ROZDZIAŁ VIII

A kuku! :D Żartowałam z tymi komentarzami misiaczki moje :3 Tak naprawdę chcę wszystkim podziękować za to, że w ogóle chce Wam się dodawać otuchy każdym słowem jakie znajduję pod notkami :*Komentarze i wyświetlenia to tylko liczby, a nie piszę dla liczb tylko dla Was A teraz zapraszam na rozdział.

Gdy dotarłam do chatki na skraju lasu nadchodziła pora obiadu, lecz ja nie byłam głodna, tylko zdenerwowana i smutna. Dlaczego ktoś zawsze musi mi coś spieprzyć w życiu? Czy ja mu coś zrobiłam? Nic. Czy argument, że jestem ze Slytherinu jest wystarczający, żeby mnie tak traktować? Czemu w ogóle trafiłam do tego znienawidzonego przez wszystkich domu? A no tak przepraszam, za mało cierpiałam w życiu. Usiadłam koło grządki z dyniami i zacmokałam z trudem powstrzymując łzy. Zaraz przybiegł do mnie duży pies. Usiadł przy mnie i popatrzył na mnie przechylając swój wielki łeb. Zaraz się w niego wtuliłam i pozwoliłam łzom swobodnie płynąc.
- Lily?
Usłyszałam za sobą znajomy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą Arthura. Podszedł do mnie i usiadł obok, otulając mnie ramieniem.
- Coś się stało?
- Tak, bo… Wiesz, oni mnie tu chyba nie chcą…
- Czemu tak myślisz? – zapytał zdziwiony.
- Po sposobie w jaki mnie traktują?
- Co masz na myśli? – ciągnął przesłuchanie.
- Nie wiem… Wszyscy mnie tu traktują jak kogoś obcego. Czuję się niechciana, odrzucona przez wszystkich.
- Zastanów się. Na pewno przez wszystkich?
Podniosłam delikatnie głowę i otarłam twarz rękawem.
- Nie, nie wszyscy… George mnie chyba lubi. – powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie na wspomnienie chłopaka. – I Draconowi chyba też na mnie zależy. – stwierdziłam przypominając sobie jego przeprosiny z dzisiejszego dnia. – Tak samo jak Neville’owi, Lunie, Pansy, Zabiniemu…
- No widzisz? Czyli chyba nie jest tak źle. – zaśmiał się Arthur.
- Chyba nie.
Zapanowała cisza. Wróżek naprawdę mnie pocieszył. Nie czułam się już opuszczona. To, że mam kilku wrogów nie znaczy też, że nie mam przyjaciół i on dobrze mi to uświadomił.
- Arthur? Dlaczego nie przyszedłeś na nasze spotkanie? – zapytałam. Chłopak milczał. – Arthur?
- Wiesz, ja chyba nie mogę ci tego powiedzieć… - zmieszał się kolega.
- Czy to mnie dotyczy? – nie odpuszczałam.
- Lily, proszę nie pytaj się mnie o to.
- Dlaczego? – zapytałam zdenerwowana.
- Bo nie możesz wiedzieć i tyle! – powiedział i wstał z ziemi.
- Skoro to mnie dotyczy, to czemu nie mogę o tym wiedzieć?!
- Nie jesteś jeszcze na to gotowa! – stwierdził Arthur, odwracając się do mnie plecami i zaciskając dłoń w pięść.
- Arthur, proszę… Nie mów do mnie jak do dziecka…
- Dobrze… Robię to tylko dlatego, że mi na tobie zależy… - odwrócił się do mnie i ściszył głos. – Chodzi o ciebie i śmierć twoich rodziców. Zostałaś ostatnią z rodu Grayów. Co więcej nie jesteś zwykłą wróżką, czy czarodziejką. To byli śmierciożercy. Szukali cię u nas. Nie wiem jak się tu dostali, ale wiem jedno. Nie jesteś tu bezpieczna.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Czego mogliby chcieć ode mnie zwolennicy Voldemorta?
- Dlaczego nic o tym nie wiedziałam? Dumbledore wiedział? – zobaczyłam zmieszaną twarz chłopaka. - Wiedział! – wysyczałam – i nic mi nie powiedział?
- Zrobił to dla twojego dobra…
- Tak jasne! Bo co? Lepiej, żeby mnie wzięli z zaskoczenia, niż, żebym w minimalnym stopniu była przygotowana?
-Lily nie mów do mnie w ten sposób, proszę. To nie ja zawiniłem. Ledwo uszedłem z życiem. Musisz na siebie uważać. Najlepiej nie opuszczaj szkoły, jak nie musisz. Muszę iść. Zbliża się moja warta. Pa. –odparł sucho i pobiegł w stronę zakazanego Lasu, zostawiając mnie samą na grządce dyni. Stałam tak bez ruchu i zastanawiałam się nad tym, czego się przed chwilą dowiedziałam. Czego śmierciożercy mogliby chcieć od Ślizgonki? Byłam zdenerwowana na dyrektora, że nic mi nie powiedział. Przez kilka tygodni żyłam w niebezpieczeństwie, nawet o tym nie wiedząc. Poczułam chłodny wiatr, który wyrwał mnie z zamyśleń. Tak, to chyba znak, że pora wracać do zamku. Drżąc z zimna i opierając się z całych sił wiatrowi szłam w stronę szkoły. Już wyciągnęłam rękę, kiedy ktoś zdążył otworzyć drzwi przede mną. Była to Dolores Umbridge, nauczycielka obrony przed czarną magią. Jak zwykle ubrana w różne odcienie różu patrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Panno Grey, co pani tu robi? – zapytała surowym tonem.
- Jest wolne, a ja byłam na spacerze. Kiedy zerwał się wiatr postanowiłam wrócić. – tłumaczyłam się, gdy moje włosy wciąż były targane przez huragan.
- Nie satysfakcjonuje mnie ta odpowiedź. Ktoś tu chyba kłamie… - powiedziała zbliżając swoją twarz do mojej i uśmiechając się szerzej.
- Nie proszę pani. Ja nie kłamię. – odpowiedziałam stanowczym tonem.
- Nie odzywaj się do mnie w ten sposób! Szlaban przez najbliższy tydzień! Zapraszam do mnie w poniedziałek, zaraz po twoich zajęciach razem z panem Potterem. Przyda wam się trochę dyscypliny… A teraz marsz na obiad!
Postanowiłam nie kłócić się dłużej z nauczycielką i ze spuszczoną głową weszłam do zamku. Nie miałam najmniejszej ochoty na obiad, więc poszłam prosto do dormitorium. Na szczęście nikogo po drodze nie spotkałam. Stanęłam przed wejściem, powiedziałam hasło i weszłam do pokoju wspólnego. Na sofie zobaczyłam siedzącego Dracona. Wpatrywał się pusto w ogień rozpalony w kominku. Odgarnęłam włosy i chrząknęłam cicho. Chłopak natychmiast się otrząsnął i odwrócił się w moją stronę. Gdy tylko zobaczył, że to ja, podszedł do mnie i ujął delikatnie moje ramiona.
-Lily, ja naprawdę nie chciałem. Dopiero dzisiaj dowiedziałem się co się stało. Jest mi tak głupio. – mówił nerwowo głaszcząc moje ramiona.
- Cóż… Nie powiem, zrobiłeś mi wczoraj przykrość akurat wtedy, gdy cię potrzebowałam. Oni mogli mnie zabić, a George uratował mi życie.
-Wiem… Zrozumiem jeśli mi nie wybaczysz… Ale musisz wiedzieć, że niezależnie od tego co postanowisz, będę o ciebie walczył…
- Draco, to było takie słodkie, że jakbym ci nie wybaczyła, do końca życia by mnie gryzło sumienie. – powiedziałam i wtuliłam się w chłopaka.
- Czekaj, czekaj, bo chyba to jeszcze do mnie nie dotarło… Ty mi wybaczasz? – zapytał ze zdziwieniem, a ja tylko mocniej go przytuliłam i zaczęłam się śmiać. – Wezmę to za tak. – odparł z uśmiechem i również mnie przytulił.
-Serio on tak powiedział? – usłyszałam rozemocjonowany głos Pansy. Zastygła razem z Mili patrząc na mnie i Malfoya z niedowierzaniem, po czym rzuciła się z piskiem w naszą stronę i też zaczęła się przytulać. W jej ślad poszła i Mili.
- Oooo! Przytulas! – wrzasnął nagle Zabini i rzucił się w naszą stronę.
- Ej ludzie! Nie mogę oddychać! – krzyknęłam z jednej strony przyciśnięta do klatki piersiowej Dracona a z drugiej do twarzy Mili.
- Trudno! Niech ta chwila trwa wiecznie! Pokój całemu światu. – odpowiedział Blaise kołysząc się na boki.
- Hahaha! Kocham was głupki wy moje! – krzyknęła Pansy i ścisnęła nas jeszcze mocniej, przez co wszyscy się przewróciliśmy. Zostałam przygnieciona Blaisem, który był przygnieciony Mili, która była przygnieciona Pansy. Pode mną leżał tylko Draco.
- Auć! Moja noga! – krzyknęłam.
- Mój nos! – narzekał ktoś inny.
- Co ja mam powiedzieć. – mówił skulony Blaise, wymownie trzymając się za krocze. Na ten widok wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Chwilę radości przerwała dziewczyna z siódmego roku.
- Lily Grey? – zapytała poważnym tonem.
- Tutaj jestem! – krzyknęłam z podłogi. Dziewczyna uniosła brew.
- Dyrektor cię do siebie wzywa.
- No ptaszynko, co tym razem przeskrobałaś?
W odpowiedzi tylko wzruszyłam ramionami i powędrowałam do gabinetu Dumbledore’a.
- Usiądź Lil. – powiedział do mnie jak zawsze spokojnym tonem. Patrzył na mnie z powagą. – Chyba masz pecha, jeżeli chodzi o moje wyzwania. Zawsze niosę ci złe nowiny. – zamartwiał się.
- O co chodzi panie dyrektorze? – zapytałam ostrożnie.
- Tiara przydziału została zaczarowana. Nie należysz do Slytherinu. Twoim domem jest Gryffindor.
Popatrzyłam na starca z niedowierzaniem.
- Hah! Śmieszne. Prawie się nabrałam! Właśnie za to ludzie pana kochają – poczucie humoru.
- Lily to nie jest żart. Jeden z prefektów Gryffindoru już po ciebie idzie. – jakby na zawołanie otworzyły się drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam kogoś, kogo wolałabym do końca życie nie spotkać.
-Już jestem panie dyr… Ty! – krzyknął Ron, gdy tylko zobaczył mnie w fotelu.
-Ty! – nie pozostałam mu dłużna – Jakim cudem w ogóle dostałeś rolę prefekta? Za znęcanie się nad dziećmi? Czy dlatego, że jak nikt inny nadmiernie przejmujesz się pochodzeniem?
- Ja? O to możesz oskarżać swojego Dracusia! Ta nadęta, próżna, tleniona, arystokratyczna fretka…
- Odwal się od niego! – krzyknęłam nie panując nad swoją złością.
- To ty odwal się od mojego brata i będziemy kwita!
- Nie odwalę się od George’a! Nie do ciebie należy wybór z kim ma się zadawać twój starszy brat!
- Khym, Khym… - przerwało nam wymowne chrząknięcie. Profesor Dumbledore patrzył na nas surowo znad swoich okularów połówek.
- Przepraszam… - powiedziałam cicho i wróciłam na fotel.
- Ronaldzie, chciałbym, abyś wiedział, że rodzice Lily byli jednymi z najwybitniejszych członków Zakonu Feniksa. Na pewno nie zasługuje na takie traktowanie.
- Przepraszam panie dyrektorze… - rzucił nerwowo.
- Lily, czy chciałabyś o coś jeszcze…
- Czy mogę pożegnać się z przyjaciółmi? – przerwałam Albusowi, ze wzrokiem utkwionym wymownie w butach.
- Niestety nie masz już wstępu do pokoju wspólnego Slytherinu. Już do niego nie należysz.
- Czyli nie mogę? – zapytałam dyrektora z wyrzutem. Nic nie odpowiedział. – Zajebiście…
- Lily, rozumiem, że jesteś w szoku ale jak już twój kolega zdążył ci zapewne powiedzieć… - domyśliłam się, że mówi o Arthurze - … nie jesteś byle kim. W Gryffindorze będziesz bezpieczniejsza, i proszę nie kłóć się ze mną. – dodał szybko widząc, że już otwieram usta żeby coś powiedzieć. – Ron możesz zabrać Lily do pokoju Gryfonów?
- Tak jest… - powiedział rzucając mi niemiłe spojrzenie.
Profesor McGonnagall czekała przed gabinetem. Kiedy z niego wyszliśmy zakryłam twarz dłońmi i zaczęłam płakać. Moja nowa opiekunka okryła mnie ramieniem i wolno poprowadziła w stronę wieży gryfonów. Stanęliśmy przed portretem jakiejś grubej pani. Przez szloch nie zdążyłam usłyszeć hasła. Pani profesor wprowadziła mnie ostrożnie przez dziurę w ścianie. Podniosłam do góry zapuchniętą od płaczu twarz i rozejrzałam się po pokoju wspólnym. Ściany były czerwone ze złotymi zdobieniami. W tych kolorach były również kanapy, fotele, dywany, zasłony i płomienie w kominku. Było tu strasznie gorąco i duszno. Zaraz wszystkie twarze zwróciły się w moją stronę. Uczniowie zaczęli szeptać między sobą.
- Moi drodzy! Oto nasza nowa Gryfonka!  

13 komentarzy :

  1. Serio?! Serio?! Słuchaj, ja kocham Dumbledoer'a, kocham Gryffindor i wgl kocham kocham.... Ale akurat teraz ich nienawidze -.- Jak on mógł?! No kuźwa jak?! Ja pierdziele nooooo..... Ale Arthur był :3 kocham go <3 I Ciebie też kocham <3 Dlatego prosze prosze dodaj nowy rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko !!!!! to było genialne <3
    Najlepszy to jest Gryffindor ! sobie nie dam powiedzieć ! <3
    Bardzo fajny rozdział ! Następnym razem dłuższy chcę ;*
    No i Artur... no no ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieeee. W tym beznadziejnym domu?? Mówię to jako ślizgonka całym sercem. Ale ogólnie rozdział bardzo dobry. Byłby wspaniały gdyby nie to przeniesienie. Och jaka ja jestem zła. Ale nie na cb. Na dyrektora i na gryfoland. Ojej. Jeśli mam nie popełnić żadnej zbrodni to niestety muszę już kończyć ten komentarz. Tak więc pozdrawiam
    ~Olciak ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. 1. Zabiję
    2. Przecież w slytherinie się takie rzeczy nie mogą dziać. Draco i Zabini robiący kanapkę? haha Prędzej by się zabili :)
    3. Nie mogę się doczekać kary u Umbridge

    OdpowiedzUsuń
  5. Uaa, ciekawe *-*
    Zapraszam do mnie.
    http://nadzieja-lepszego-jutra.blogspot.com/
    Jestem tu nowa i mam nadzieję, że przyjmiesz mnie ciepło z komentarzem >.<

    OdpowiedzUsuń
  6. Dumbledore trochę przesadził. Powinien powiedzieć Lily o niebezpieczeństwie zamiast to ukrywać.
    No i zaskoczyłaś mnie tym przydziałem Lily do Gryffindoru. Ciekawe, jak dziewczyna się tam odnajdzie. Coś czuję, że z Ronem i jego złośliwymi uwagami będzie jej ciężko. Dobrze, że jeszcze ma Georga. Jestem ciekawa, co powiedzą na to Ślizgoni. Podsumowując - genialny rozdział.
    Czekam na następny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć :) Miałam poinformować Cię o nowym rozdziale, więc piszę tutaj, bo nie potrafię dostać się do sowiarni, a przypuszczam, że tam jest spam:
    http://magic-can-do-everything.blogspot.com/ - zapraszam :)
    A poza tym: świetny blog ;) Przed chwilą zaczęłam czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć :) Zostałaś nominowana do nagrody Liebster Blog Award na moim blogu: magic-can-do-everything.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nienienie ja się nie zgadzam!! Ona ma być w Slytherinie!
    A tak poza tym, to rozdział był WSPANIAŁY.
    - Trudno! Niech ta chwila trwa wiecznie! Pokój całemu światu. – odpowiedział Blaise kołysząc się na boki.
    Hahahah zapamiętam to sobie do końca moich dni.
    Aż przeczytam jeszcze raz.
    Czarna:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobra... Przed snem jednak przeczytałam tylko to VII rozdziału... Ale nadrabiam ;3 . Myślałam, że skomentuję pod najnowszym rozdziałem, ale gdy COŚ przeczytałam, postanowiłam, ze MUSZĘ zostawić TUTAJ komentarz!
    "- Co ja mam powiedzieć. – mówił skulony Blaise, wymownie trzymając się za krocze." <- Leżę i kwiczę XD . Poprawiłaś mi tym humor ;3

    OdpowiedzUsuń
  11. Biedna Lily musi teraz być w jednym domu z Ronem! Ale Albus mógłby pozwolić się jej pożegnać z przyjaciółmi!

    OdpowiedzUsuń
  12. Nosz kuźwa ! Tosz to sie zdenerwowałam ! Tego sie nie spodziewałam ! Już się przyzwyczaiłam do tego że jest Ślizgonką i .. no i ten Ślizgoński klimat i w ogóle.. A tu .. pff.. Gryffindor.. Nie mam nic oczywiście do Gryfonów - absolutnie, no ale .. no. ;c
    A Draco taki kochany..
    Oj.. co ty szykujesz.. Draco, Arthur, George.. ajajaj.. ciekawe jak to sie skonczy :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Ej, no weź! Gryffindor? Serio? Dumbledore mnie wkurzył

    OdpowiedzUsuń