Music

sowiarniahomepageo mnieHTML Map

sobota, 17 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ I

-Lily ja nie rozumiem.- mówiła pani Sophie do 15-letniej dziewczyny- Naprawdę jak mogli cię znowu wyrzucić ze szkoły. To już trzeci raz!
-Ale proszę pani to nie moja wina. Wie pani jaka jest sytuacja.
-Nie obchodzi mnie kim jesteś ani jak cię widzą te dziwolągi. Obchodzi mnie to, że znowu trzeba znaleźć ci szkołę.
-Przecież tata napisał, że rozmawiał już z dyrektorem, do którego ma pełne zaufanie i wie, że jego nie będzie obchodziło to kim jestem.
-Dobrze, ale wiedz, że  to już ostatnia szansa. Jeżeli ktoś mi się poskarży na ciebie jeszcze raz to obiecuję ci, że nie wyjdziesz z tego budynku dopóki nie ukończysz 18 lat. Rozumiemy się?
-Tak jest...- powiedziała Lily nieco przygnębiona. Wyszła z gabinetu i skierowała się ku ogrodowi. Było lato. Na dworze było tak pięknie. To jedyne miejsce, w którym Lily mogła znaleźć spokój i ukojenie. Jedyne co jej w tym momencie nie pasowało to wstążka zawiązana dookoła jej talii. Jednak wiedziała, że bez niej raczej nie może wychodzić ze swojego pokoju. Usiadła na huśtawce i zaczęła myśleć jak będzie w nowej szkole (o ile się tam dostanie). Miała tylko nadzieję, że będzie lepiej. Że nikt się nie dowie. Nagle usłyszała trzask. Znała ten dźwięk. Zapewne niedługo ukaże się jakiś czarodziej. I nie pomyliła się. Jej oczom ukazał się starszy pan z długą siwą brodą. Był ubrany w długie szaty i dziwny kapelusz.
-Witaj. Ty pewnie jesteś Lily.-odezwał się starzec. Na oko miał około 70 lat.
-Tak a pan to kto?
-Nazywam się Albus Dumbledore i jestem dyrektorem Hogwartu - szkoły, do której będziesz w tym roku chodzić. Pomyślałem, że będzie lepiej jak powiem ci to osobiście. Wiem też kim tak naprawdę jesteś. Chciałem się spytać... Czy możesz mi pokazać?
-Chodzi panu o..- mężczyzna w odpowiedzi kiwnął głową. -Zgoda.- W tym momencie Lily odwiązała wstążkę a spod bluzki wyłoniły się piękne, fioletowe, przejrzyste i delikatne skrzydełka. Dziewczyna odwróciła głowę jakby lekko zawstydzona.
-Piękne. -powiedział starzec.- Musisz wiedzieć Lily, że w naszej szkole nie uznamy cię za dziwadło. Jednak muszę cię spytać czy chcesz żeby inni wiedzieli kim jesteś.
-Niekoniecznie. - powiedziała Lily z powrotem związując skrzydła wstążką. - Myślę, że nie wszystkim się spodoba to, że po szkole chodzi dziewczyna z jakąś naroślą na plecach.
- No cóż. To twój wybór. Tata ci napisze jak dostać się na peron. Myślę też, że większość rzeczy potrzebnych do szkoły już masz. Daję ci tylko spis podręczników i żegnam się. Mam sporo spraw do załatwienia. Do widzenia Lily.
- Do widzenia panu. - powiedziała Lily. Nie wiadomo dlaczego jakoś polubiła tego staruszka. Nie wiedziała czy się cieszyć z faktu iż od września zaczyna nowe życie w nowej szkole. Bała się, że wszystko skończy się tak samo jak poprzednio. Nawet nie zauważyła jak upłynęły 2 godziny na rozmyślaniach i trzeba było znowu wrócić do rzeczywistości. Zaplotła sobie długie dwa warkocze (bo przecież w rozpuszczonych włosach nie pokaże się przed panną wiecznie marudną Sophie) i ruszyła w stronę budynku, którego tak bardzo nienawidziła.

*     *     *

Lily jeszcze długo przed przyjazdem pociągu czekała na peronie. Nie było jeszcze tak dużo ludzi, więc mogła być spokojna o wolny przedział. Tata napisał jej, że w Hogwarcie jest jej kuzyn, który nazywa się Neville Longbottom.  Na ramieniu siedziała jej papuga Delora. Dziobnęła Lily czule w ucho chcąc poprawić jej humor. I udało jej się. Za moment obie ujrzały pociąg. Był wielki, a na przedzie widniał napis Hogwart. Lily poczuła się jakby miała motylki w brzuchu. Niepewnym krokiem ruszyła w stronę wejścia. Szybko znalazła wolny przedział. Założyła słuchawki na uszy i opadła na siedzenie. Jej włosy opadały falami na piersi. Była ubrana w czarną spódniczkę sięgającą powyżej kolan, do tego czarną bokserkę i szary sweterek. Zastanawiała się do jakiego trafi domu. Tata jej trochę o tym opowiadał. Z opisu wszystkie domy wydały jej się fajne. Na peronie pojawiło się więcej ludzi. Wszyscy byli z rodzicami. Wszyscy oprócz niej. Lily ogarnął wielki smutek jak o tym pomyślała. Jej wzrok przykuł uwagę pewien przystojny blondyn. Był ubrany w ciemne szaty. Na pewno nie dorównywała mu wzrostem. Zobaczyła, że chłopak obrócił się w jej kierunku i też na nią patrzy. Szybko odchyliła się do tylu byle tylko jej nie zobaczył. Po jakiś pięciu minutach po woli wyglądała przez okno. Chłopaka już tam nie było. Lily odetchnęła z ulgą. Nie wiedziała dlaczego chłopak wzbudzał w niej jakieś dziwne uczucia. Nigdy czegoś takiego nie doznała. Czy to mogło być... Nie. Pomyślała dziewczyna i postukała się w głowę. ,,Głupia jesteś Lily. Nawet go nie znasz'' pomyślała. I wtedy stało się coś czego wolałaby za wszelką cenę uniknąć. Otworzyły się drzwi do przedziału a tam... Owy chłopak z peronu. Lily poczuła, że jej twarz oblewa rumieniec. ,,Tylko nie patrz mu w oczy, tylko nie patrz mu w oczy'' powtarzała sobie w myślach dziewczyna. Jednak nie mogła dłużej ignorować blondyna, bo wyciągnął ku niej swoją rękę w geście powitalnym.
-Cześć jestem Draco Malfoy. Chyba się nie znamy?
-Nie jestem tu nowa. Nazywam się Lily. Lily Gray.
-Miło poznać. Czy te miejsca są wolne?
Serce Lily biło teraz znacznie szybciej niż powinno.
-Tak oczywiście.- odpowiedziała. ,,No i dlaczego to powiedziałaś?'' ponownie usłyszała karcący głos w głowie.
-Chłopaki wchodźcie!- zawołał blondyn i usiadł dosłownie naprzeciwko Lily. Za nim weszło 3 innych chłopaków. Dwóch strasznie napakowanych i raczej nie wyglądających na zbyt mądrych a trzeci miał ciemny kolor skóry i wydawał się być miły. - To jest Crabbe, Goyle i Blaise. Z nich trzech tylko Blaise podał jej rękę. Kiedy pociąg ruszył chłopak o imieniu Goyle wyciągnął z plecaka whiskey. Postanowiła, że jak najszybciej musi opuścić to miejsce. Już zdążyłam wstać, gdy odezwał się Draco.
-Nie napijesz się z nami?
-Nie wybacz raczej nie mam ochoty. - nie patrząc na ich reakcję Lily podniosła swoją podręczną torbę i wyszła z przedziału. Na korytarzu nikogo już nie było. Odeszła kawałek dalej i odetchnęła z ulgą. Nienawidziła  alkoholu i czuła odrazę do każdego kto go pił. Nawet kremowe piwo nie przechodziło jej przez gardło. Otrząsnęła się i poszła do toalety. Obmyła sobie twarz zimną wodą i upewniła się czy wstążka dobrze trzyma jej skrzydła po czym wyszła z powrotem na korytarz. Jakaś para się obściskiwała, a mały chłopiec podkradał czekoladki z wózka z przekąskami.
-Chcesz coś z wózka kochanie?
-Poproszę coś do picia.
-Już się robi ptaszyno.
Ptaszyno!? Pomyślała Lily. Zapłaciła za picie i zastanawiała się co dalej. Do przedziału już nie wróci za żadne skarby świata, a na pewno nie znajdzie już wolnego przedziału, więc jedyne co jej pozostało to pozostać na korytarzu do końca podróży. Po pół godzinie stania zobaczyła , że do wagonu wchodzi dziewczyna w jej wieku z długimi blond włosami. Miała kolczyki w kształcie rzodkiewek i wydawała się być miła chociaż odrobinę dziwna. Podeszła do Lily.
-Cześć jestem Luna. Ciebie chyba nie kojarzę. Jesteś nowa? - zapytała. Miała bardzo przyjemny i delikatny głos.
-Cześć ja jestem Lily i tak, jestem tu nowa. Trochę nieswojo się czuję. Nie wiem gdzie się podziać.
-Mogę tu postać razem z tobą.
-Nie chcę ci sprawiać kłopotu.
-Ale to żaden kłopot. Chętnie z tobą zostanę.
-Dziękuję.- odpowiedziała Lily. Była bardzo wdzięczna dziewczynie za dotrzymanie towarzystwa. po 15 minutach wiedziała już, że domem dziewczyny jest Ravenclaw, że chodzi do piątej klasy i o dziwo zna jej kuzyna. Po spędzeniu ze sobą całej podróży były już nie rozłączne. Wyszły z pociągu trzymając się pod rękę i już chciały zająć miejsce na powozie, gdy podszedł do nich jakiś mężczyzna z długą, czarną szatą i równie czarnymi, tłustymi włosami.
-Lily Gray?
-Tak to ja.
-Pójdziesz teraz ze mną.
Dziewczyna pożegnała się z Luną i ruszyła niechętnie za dziwnym mężczyzną. 
-Zanim cokolwiek zrobisz musimy cię przydzielić do domu.- mówiąc to wepchnął Lily do Wielkiej Sali. Zapanowała cisza. Poczuła, że jej twarz oblewa rumieniec. Wtedy wstał dyrektor i przerwał ciszę.
-To jest nasza nowa uczennica. Nazywa się Lily Gray i będzie chodziła do piątej klasy. Zapraszam cię na ten stołek Lily. 
Czarownica szła w kierunku stołka czując na sobie setki spojrzeń. Gdy już usiadła jakaś stara kobieta nałożyła jej podarty kapelusz na głowę. 
-Hmmm no tak, tak wiele przeżyłaś.- usłyszała w swojej głowie- Wyczuwam w tobie cierpienie i ból, ale również siłę i odwagę. Myślę, że najlepszym domem dla ciebie będzie... SLYTHERIN!!!
*     *     *

Tak tym miłym akcentem kończę pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się podobało jeśli będą jakieś błędy to przepraszam, ale piszę ten wpis o 24 XD Proszę o zostawienie komentarzy, z tym co wam się podoba lub nie oraz ze swoimi własnymi pomysłami. Dziękuję za czytanie :)

4 komentarze :

  1. Skrzydła?! Ona ma skrzydła?! No to nieźle mnie zaskoczyłaś :D Rozdział świetny! I Dracoooo :D Kocham go!! Dodaj szybko nowy rozdział bo już się nie mogę doczekać :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahah bardzo spodobało mi się nazwanie McGonagall 'starą kobietą'.
    Piszesz świetnie! Naprawdę dobrze się to czyta, Twoje opowiadanie bardzo mnie wciągnęło.
    Teraz w mojej głowie krążą myśli na temat dwóch mężczyzn opisanych w tym rozdziale. Draco czy Snape? Powiem, że obie wersje by mi się spodobały :D Albo może ktoś inny?
    Eh, muszę jeszcze trochę poczekać.
    Pozdrawiam, czarna

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział! Poznała Draco i dobrze :) choć bardzo mnie zdziwiło że malfoy pyta się o pozwolenie :) Ale może mu się podoba? Idę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaraz! Moment! Skrzydła?! Jejku!
    Kurde, nie wiem czemu, ale nastawiłam się na huncwotów, ale tak tez może być ;)
    Rozumiem, że to Draco był tym "przystojnym blondynem"?
    Idę dalej!

    OdpowiedzUsuń